MIŁOŚĆ WYZWALA…
Miłość wyzwala nie tylko z grzechów, ale także z minionych krzywd czy win, z lęku o przyszłość i z wszystkiego, co człowieka niepokoi i co odbiera mu radość.
MAGDALENA KORZEKWA
…z grzechu
W sposób najbardziej radykalny miłość wyzwala z grzechu, gdyż grzech jest zaprzeczeniem miłości, jest jej przeciwieństwem. Kto kocha, ten nikogo nie krzywdzi, lecz przeciwnie - troszczy się o wszystkich, których spotyka.
Kto kocha, ten nawraca się aż do świętości, a w taki sposób nawrócić się można jedynie z miłości. Jeśli jakiś człowiek próbuje uwolnić się od grzechu i przezwyciężyć swoje słabości ze strachu przed karą czy z obawy przed bolesnymi konsekwencjami popełnianych przez siebie błędów, to ktoś taki raczej zacznie się chować przed Bogiem i ludźmi niż naprawdę zmieniać. Poza tym strach – podobnie jak kłamstwo – ma krótkie nogi. Strach, wyrzuty sumienia czy inne formy negatywnej motywacji do zmiany życia działają jedynie na krótką metę. Nawrócić można się tylko z miłości do Boga i człowieka oraz tylko po to, by kochać. Miłość jest jedynym prawdziwym motywem nawrócenia i jedynym niezawodnym sprawdzianem, że ktoś nawrócił się naprawdę.
…z bolesnej przeszłości
Przeszłość okazuje się bolesna najbardziej dla tych ludzi, którzy od dzieciństwa doświadczali zła, odrzucenia, pogardy, osamotnienia, krzywdy, niezawinionego cierpienia. Najbardziej boli wspominanie tych okresów życia, w których brakowało miłości. Największym źródłem cierpienia są spotkania z osobami, które nie kochają lecz krzywdzą, a najlepszym sposobem uwolnienia się z bolesnej przeszłości jest radosna teraźniejszość, czyli budowanie więzi opartych na miłości, czułości i poczuciu bezpieczeństwa. Miłość jest jedynym skutecznym lekarstwem na całe zło z przeszłości i jedynym plastrem nadziei dla ludzi o zbolałych sercach. Upewnia nas o tym historia syna marnotrawnego, który odzyskał wszystko: godność synowską, wolność i radość życia, gdy tylko powrócił do ojca i zaczął kochać. Każdy człowiek powołany jest do wielkiej miłości, czy do tego, by bardzo kochał i by przyjmował miłość od tych, którzy bardzo kochają także wtedy, gdy my kochamy jeszcze za mało.
…z ograniczeń
Nikt z ludzi nie jest kimś doskonałym. Chyba każdy z nas chciałby bardziej kochać, więcej rozumieć, być kimś bardziej odpowiedzialnym, dojrzałym, radosnym. Skoro jesteśmy podobni do Boga, to każdy z nas może zmieniać się i rozwijać dosłownie bez granic. Taki rozwój, który nas samych zaskakuje i który uwalnia nas z naszych lęków i ograniczeń, jest możliwy wyłącznie dzięki miłości. Kto kocha, ten przekonuje się o tym, że jego rozwój naprawdę nie ma kresu i że kochając oraz przyjmując miłość, jest w stanie zmienić w sobie dosłownie wszystko! Jezus, który nas kocha i uczy kochać, czyli stawać się coraz bardziej podobnymi do Niego, zapewnia nas o tym, że z Nim jesteśmy w stanie czynić najtrudniejsze nawet dobro i pokonać największe nawet słabości! Dla tych, którzy kochają, nie ma nic niemożliwego. Tacy ludzie potrafią stać się zupełnie nowym człowiekiem, jak upewnia nas o tym historia św. Augustyna czy wielu innych świętych, którzy w radykalny sposób zmienili siebie. Znam ludzi, którzy nie doświadczyli w domu rodzinnym miłości, ani nie nauczyli się w dzieciństwie komunikowania swoich uczuć, a mimo to - gdy mocno kogoś pokochali - uwolnili się ze swoich dotychczasowych ograniczeń i zachwycają swoim sposobem wyrażania miłości do tych, których pokochali. Trudności z komunikowaniem miłości mają ci, którzy mało kochają, choćby wzrastali wśród bliskich, którzy potrafili dojrzale kochać i okazywać miłość z czułością. Cechą tych, którzy naprawdę kochają, jest to, że nie potrafią ukryć miłości i że im bardziej kochają, tym bardziej pragną kochać jeszcze bardziej!
… ze skupienia na sobie
Jezus wyjaśnia nam, że kto chce być Jego uczniem, ten powinien „zaprzeć się samego siebie”. W żadnym przypadku nie chodzi tu o to, by ktoś przestał odnosić się do samego siebie z miłością czy żeby sobą wzgardził, gdyż wtedy nie byłby w stanie kochać ani Boga, ani bliźniego, czyli nie mógłby pójść za Jezusem i naśladować Jego miłość. W wypowiedzi Jezusa chodzi natomiast o to, by Jego uczniowie nie skupiali się na samych sobie, na swoich przeżyciach i słabościach, na swojej przeszłości czy obawach o przyszłość. Miłość wyzwala z egocentryzmu, który przeszkadza żyć pogodnie i skupiać się na osobach, które kochamy oraz na zadaniach, które pragniemy wykonać. Miłość sprawia, że stajemy się niezależni od samych siebie i że potrafimy do końca zaufać Bogu, bo kto bardzo kocha, ten wie, że nas i naszych bliskich Bóg kocha nieskończenie bardziej niż my kiedykolwiek będziemy w stanie pokochać. Miłość wyzwala mnie ode mnie samego nawet wtedy, gdy już kocham, bo pomaga mi kochać jeszcze bardziej, z jeszcze większą fantazją i mocą, a nie skupiać się na tym, że już zacząłem kochać.
Miłość uwalnia z każdego lęku!
Nawet dojrzali i bardzo szczęśliwi ludzie przeżywają czasem bolesne nastroje, emocjonalne rozterki, obawy o przeszłość i przyszłość, o samych siebie i o ludzi, których kochają. Miłość najlepiej chroni także przed tymi wszystkimi niepokojami i trudnymi nastrojami. Miłość wycisza i uspakaja. Nastroje – na szczęście – przemijają, ale radość z osób, które pokochaliśmy nieodwołalnie, nie przemija nigdy! Miłość wyzwala nas z niepokojów i lęków w sposób najbardziej radykalny i trwały właśnie dlatego, że wnosi w nasze życie zaskakującą i niezawodną radość, która nie jest zależna od naszych chwilowych nastrojów. Miłość daje nam takie poczucie bezpieczeństwa, jakie jest nieosiągalne, a nawet niewyobrażalne dla tych ludzi, którzy nie kochają. Miłość budzi RADOŚĆ i usypia niepokoje. Kto kocha, ten żyje w pogodzie ducha i w wewnętrznej ciszy, w której słychać już tylko spokój sumienia, a największym marzeniem staje się pragnienie świętości. Prawdziwy przyjaciel zawsze mnie chroni, a nigdy mnie nie osacza. Takie są właśnie owoce dojrzałej miłości, gdyż miłość zamienia życie w święto i wycisza wszystkie burze w człowieku.
Źródło: M. Korzekwa, Miłość wyzwala, w: Przewodnik Katolicki, nr 35/2010, s. 48-49
Marzenia o miłości i radości...
„Trudno jest żyć bez radości. Codzienność wydaje się wtedy szara, a zwykłe obowiązki stają się nieznośnym ciężarem. Nic i nikt nas nie cieszy.
Im więcej w nas smutku, tym bardziej tęsknimy za radością, a jednocześnie tym bardziej uświadamiamy sobie to, że należy ona nie tylko do
najbardziej upragnionych, ale też do najbardziej deficytowych dóbr na tej ziemi. (…) Radość nie jest ani sensem, ani celem naszego życia,
ale daje nam umocnienie, którego potrzebujemy, by wytrwać w miłości do końca."
Fr. książki: pt. „Niezawodna radość” (Wyd. eSPe, Kraków 2007)