Magdalena Korzekwa-Kaliszuk

Marzenia o miłości i radości...

„Trudno jest żyć bez radości. Codzienność wydaje się wtedy szara, a zwykłe obowiązki stają się nieznośnym ciężarem. Nic i nikt nas nie cieszy.
Im więcej w nas smutku, tym bardziej tęsknimy za radością, a jednocześnie tym bardziej uświadamiamy sobie to, że należy ona nie tylko do
najbardziej upragnionych, ale też do najbardziej deficytowych dóbr na tej ziemi. (…) Radość nie jest ani sensem, ani celem naszego życia,
ale daje nam umocnienie, którego potrzebujemy, by wytrwać w miłości do końca."
Fr. książki: pt. „Niezawodna radość” (Wyd. eSPe, Kraków 2007)

poniedziałek, 17 października 2011

Studia w Wiedniu

Universität Wien

Podróże kształcą i poszerzają horyzonty
– pod warunkiem, że prowadzą w głąb,
a nie tylko w dal.


Zaczęłam kilkumiesięczny pobyt  na stypendium w cesarskiej stolicy Austrii, czyli w Wiedniu. Poznaję najstarszą i największą niemieckojęzyczną uczelnię, jaką jest Universität Wien, założony już w 1365 r. (pełna nazwa brzmi: Alma Mater Rudolphina Vindobonensis). To w Wiedniu powstały dzieła takich autorów, jak Sigmund Freud, Friedrich Hayek czy Viktor Frankl.

Oprócz studiów w języku niemieckim i – po części – angielskim, mam okazję doświadczyć interesującej mieszanki kulturowej i językowej. 40% mieszkańców Wiednia stanowią osoby z innych krajów niż Austria, a Uniwersytet Wiedeński jest jednym z najbardziej międzynarodowych na świecie (studiują tu osoby ze 130 krajów).

Pozytywnie zaskoczył mnie też akademik, w którym mieszkam, a który śmiało można określić elitarnym hotelem all inclusive (ze względów zrozumiałych nie dekonspiruję tutaj jego nazwy :-> ). Kilkanaście mieszkających tu studentek reprezentuje 10 krajów i 3 kontynenty. Poznałam już trochę środowisko związane z polską parafią w Wiedniu oraz inne środowiska katolickie.


Do Wiednia od polskiej granicy jedzie się tylko 3 h (pociąg do Warszawy to jakieś 8 h). Ta informacja jest cenna dla miłośników Opery Wiedeńskiej! Warto ! Nawet przyjazd na jeden dzień ma sens. Na razie byłam na premierze „La Traviatta” i do dziś jestem nią zauroczona…